Sen...
Komentarze: 1
No, no. Wakacje a tu mi się śni...
Zakończenie roku szkolnego. Cała seria snów. To msza w kościele, to ostatnia lekcja matmy. A na tej lekcji same dziwy (bez skojarzeń, proszę!). Kobieta od matmy chodziła od ławki do ławki i zadawała każdemu uczniowi pytanie typu: "jak było na lekcjach matematyki?" Albo "czy ładnie dziś wyglądam?”...:P W każdym razie mi zadała jeszcze pytanie:
- Ile razy przez te całe trzy lata ściągałeś?
- Hm... Chyba raz... – Odparłem z namysłem
- Tak... – Zrobiła minę jakby wszyscy tak mówili – a czy przyrzekłeś sobie kiedyś, przez te trzy lat, że nie będziesz ściągał?
I tu się nagle rozjaśniło. „Zaraz, zaraz. Jakie trzy lata??? Przecież dopiero pierwszą klasę skończyłem! Wiadomo, sen!” Pomyślałem, co by można nauczycielce wykręcić...
- Czy sobie przyrzekłem? Wie pani co?
- Co?
- Powiem pani szczerze, ściągałem na pani lekcjach nonstop przez cały rok na wszystkich lekcjach. No a pani nigdy mnie nie przyłapała!
Boziu!!! Zrobiła taką minę, że obudziłem się ze śmiechu : ))) Wypasisty sen...
Dodaj komentarz